niedziela, 7 września 2014

Zagrać w czeskim filmie, czyli dlaczego warto wyskoczyć do Pragi na dwa dni

Spontaniczne wyjazdy są fajne, dlatego właśnie, że są spontaniczne i nigdy nie wiadomo, co podczas takiego wyjazdu się wydarzy. Sprawa jest dosyć prosta: im mniej masz czasu na planowanie wycieczki, tym większa szansa, że natkniesz się na jakieś podróżnicze niespodziewajki. Jedni je lubią, drudzy nie; a ponieważ ja należę do tej pierwszej grupy, to pewnego dnia po Świętach Bożego Narodzenia, zamarzyła mi się wycieczka do jakiejś europejskiej stolicy, która nie zrobiłaby ze mnie bankruta. Po krótkich rozmyślaniach i kilku rozmowach, zadecydowałyśmy razem z przyjaciółką, że kilka dni po Sylwestrze jedziemy do Pragi. I tak też zrobiłyśmy :) 

Praga zaskoczyła nas i to pozytywnie, ale przede wszystkim bardzo. A ponieważ sytuacje, w których zupełnie nie wiadomo o co chodzi, zwykło się określać mianem "czeskiego filmu", to śmiało mogę powiedzieć, że wraz z Madzią przez dwa dni miałyśmy w tym filmie role pierwszoplanowe. Z pośród wszystkich wspomnień i doświadczeń zebranych podczas naszej małej przygody, zdecydowałam się wybrać kilka i przedstawić je w postaci skróconego scenariusza. Mam nadzieję, że ten pomysł Wam się spodoba :) Tak więc...

... na krótkometrażowy film pod tytułem "Dlaczego warto wyskoczyć do Pragi" z udziałem młodych i dobrze rokujących aktorek, Katarzyny Kowol i Magdaleny Wójcik, zaprasza kino Prozaiczny Zoom Optyczny! Rozsiądźcie się wygodnie, z piwem lub kofolą w ręku i knedlikami na talerzu i bawcie się dobrze! B-)

fot. Kasia Kowol

Scena pierwsza
Warto, ponieważ istnieje taka firma, dzięki której dojeżdżacie do stolicy Czech czerwonym autobusem, za stosunkowo niewielkie pieniądze. Przyjeżdżacie też tam na godzinę 5-tą rano, startując o północy z Wrocławia, i dzięki temu, będziecie mogli obserwować jak miasto budzi się ze snu. Ale ale, zaraz! Nie tak szybko! Zanim dotrzecie do centrum, wysiadacie na pustym dworcu autobusowym, gdzie z przykrością stwierdzacie, że zamek w jednym z waszych kozaków (tak, kozaki, mamy początek stycznia), właśnie wniwecz się obrócił (czyt. rozjechał się na zawsze), i trzeba coś z tym zrobić - zważywszy na fakt, że jeśli chodzi o zakup obuwia, to w Pradze nie stać Was nawet na jednego klapka. Używacie wyobraźni, obwiązujecie niesfornego buta gumką do włosów i wciskacie go pod nogawkę spodni typu rurki. No, teraz można ruszać na podbój świata!

Scena druga
Warto, dlatego, że możecie się podszkolić w używaniu mapy. Ustalacie swoją pozycję i kierunek, w którym macie zamiar się udać, czyli centrum (tutaj następuje jakiś 'fast motion', bo w rzeczywistości zajmuje Wam to jakąś godzinę), no i ruszacie. W międzyczasie jeszcze, nie wiedzieć czemu, zanosicie bagaże jakiejś Pani mówiącej po czesku, na przystanek metra, którym notabene nie zamierzacie jechać...(I have no idea what I'm doing?)

Scena trzecia
Warto, bo bocieracie do centrum Pragi, mijacie puste kawiarenki, zamknięte sklepy, pięknie rozświetlony Jarmark Bożonarodzeniowy. Rozkoszujecie się ciszą, przestrzenią i chłoniecie klimat miasta. Zdecydowanie jedna z piękniejszych scen filmu. Do tego spacer mostem Karola bez konieczności przepychania się między tłumem innych turystów, fotografów, rowerzystów itd. - poezja.

fot. Kasia Kowol

fot. Kasia Kowol

Scena czwarta
Warto, ponieważ o 8 rano koczujecie pod pierwszą lepszą kawiarnią, żeby dostać kroplę kawy. Jak już się Wam to uda, to stwierdzacie, że trzeba zażyć trochę kultury i idziecie do Muzeum Komunizmu. Bo jak tu nie wejść do żadnego muzeum? I tak sobie zwiedzacie...

fot. Kasia Kowol 
fot. Kasia Kowol
a potem udajecie się na tradycyjny czeski obiad, no bo jakiż inny może być serwowany w scenariuszu czeskiego filmu? A no różny, bo po dzisiejszych knedliczkach, na następny dzień macie ochotę na zwykłą, prostą, włoską pizzę.

fot. Kasia Kowol

Scena piąta
Drugi dzień rozpoczynacie tradycyjnie. Wybieracie się do Hradczan, gdzie zwiedzacie zamek, kościoły, i leniwie przechadzacie się po wzgórzu, a potem pijecie nieziemsko drogą kawę. Natomiast jednym z ważniejszym odkryć drugiego dnia jest metro, a dokładnie, ruchome schody, którymi się do niego zjeżdża lub z niego wyjeżdża. Kiedy dostrzegacie, że są to najdłuższe i najszybsze ruchome schody jakimi kiedykolwiek jeździliście, to wpadacie na świetny pomysł aby się na nich pościgać /teraz jeśli macie włączoną funkcję 5D, czujecie wiatr we włosach/.

fot. Kasia Kowol

Scena szósta
Pakujecie się z powrotem do PolskiegoBusa i jedziecie bezpiecznie do domu. Rano padacie na twarz i śpicie do godziny 13. Odkrywacie, że film właśnie się skończył ;)


fot. Kasia Kowol



N A P I S Y

K O Ń C O W E


Dziękujemy, że dokonaliście wyboru naszego kina i mamy nadzieję, że miło spędziliście czas. ;)

PS. Dopisywanie poniżej własnych wątków do przedstawionej tutaj historii jest jak najbardziej mile widziane ;) 

Share:

2 komentarze: